strona główna Docinki Milion używanych aut
2009-08-01, ostatnia aktualizacja 2009-10-25 20:22

Milion używanych aut

Fot. Wikimedia Commons

Fot. Wikimedia Commons

W 2007 roku sprowadzono do Polski około miliona używanych samochodów osobowych. Tego jeszcze nie było, choć wyniki ostatnich lat zbliżały się coraz wyraźniej do obecnego rekordu. Zwiększyła się także sprzedaż samochodów nowych, osiągając poziom 300 tysięcy sztuk. Obie te liczby świadczą o wzroście dochodów polskiego społeczeństwa i równocześnie o poprawie jakości krajowego parku samochodowego, ponieważ ogromna większość obecnie kupowanych pojazdów zastępuje dotychczas użytkowane, a nikt przy zdrowych zmysłach nie zastępuje lepszego gorszym. Cała sprawa nie budzi już jednak niegdysiejszych emocji i burzliwych publicznych sporów, w których po jednej stronie na barykadach z lawet walczyli prywatni importerzy używanych aut, a po drugiej - publicyści sympatyzujący z międzynarodowymi koncernami samochodowymi dzielnie bronili ojczyzny przed "inwazją złomu", "atakiem gratów" bądź "potopem starzyzny". Teraz odzywają się jeszcze z rzadka, tak z przyzwyczajenia, apelując do państwowych władz o jakieś administracyjne zakazy lub podatkowe represje, lecz to już przestało kogokolwiek obchodzić. Wojna się skończyła, gdy główni jej uczestnicy zrozumieli, że nie ma między nimi rzeczywistych frontów. Importerzy i producenci najtańszych nawet modeli przestali więc liczyć na klientów zdolnych wydać na zakup najwyżej kilka tysięcy złotych. Na ludzi zatroskanych ekologią i bezpieczeństwem ruchu drogowego przestały działać argumenty o rzekomych zagrożeniach wynikających z wieku importowanych pojazdów wynoszącego średnio około 10 lat. Podważyli je mimo woli sami producenci aut, udzielający obecnie gwarancji na ich przebiegi rzędu pół miliona kilometrów, a przecież konstrukcje sprzed lat dziesięciu niewiele różnią się od współczesnych. To prawda, że w tym czasie pewnemu zaostrzeniu uległy normy emisji spalin, ale też upowszechniło się globalne myślenie o ochronie środowiska naturalnego. Przy takim podejściu ekologiczna uciążliwość samochodu nie daje się sprowadzić wyłącznie do ilości i składu substancji opuszczających jego rurę wydechową, liczy się także cały proces produkcji i późniejszej utylizacji. Im więc każdy wyprodukowany egzemplarz dłużej swym kolejnym użytkownikom służy, tym mniej szkodzi.

Także rządzący krajem stracili dawny zapał do radykalnych rozwiązań w tym zakresie, ponieważ czynione wcześniej próby nie przyniosły pożądanych rezultatów ani w sensie merytorycznym, ani podatkowym. Potem przyjęcie unijnych praw po prostu wykluczyło jakiekolwiek urzędowe akcje przeciw wolności handlu. Równocześnie, jak sądzę, nasi notable i parlamentarzyści zdążyli się zapoznać z dziełami starożytnych greckich filozofów, w których znaleźć można wciąż aktualną myśl Arystotelesa: "Rolą przywódców jest tworzenie warunków do rozwoju społeczności". Stąd już krok tylko do oczywistego wniosku, że bez tych używanych aut rozwój byłby trudniejszy.

To prawda, że nowy samochód jest przeważnie lepszy od starego. To samo jednak dotyczy używanej odzieży i domowych sprzętów - równie wśród znacznej części polskiego społeczeństwa popularnych. Nie znaczy to jednak, by klienci "lumpeksów" i samochodowych komisów, byli na podobnej zasadzie gorsi od bywalców mniej lub bardziej ekskluzywnych salonów sprzedaży. Są w co najmniej równym stopniu twórcami naszych wspólnych gospodarczych sukcesów. Także dzięki temu, że pracują dużo i tanio, że docierają codziennie do odległej pracy, mimo znanych niedostatków publicznej komunikacji. Nie ma żadnych uzasadnionych powodów, by im w tym przeszkadzać.



Marian Kozłowski
Redaktor naczelny Miesięcznika Branżowego Autonaprawa


 

Wasi dostawcy

Podobne

Polecane


ver. 2023#2