Skończył się rok szkolny i zaczęły wakacyjne wyjazdy. Tradycyjnie tłumy rodaków wsiądą do aut i przemieszczać się będą po coraz lepszych, na szczęście, drogach, z północy na południe, z południa na zachód czy z zachodu na wschód naszego pięknego kraju. Na drogach zagoszczą wolnobieżne, obładowane po sam dach zawalidrogi, wiozące całe, liczne rodziny na wymarzony wypoczynek. Pojawią się też hordy piratów drogowych gnających na złamanie karku, wyprzedzając, już nawet nie na trzeciego, ale na czwartego czy piątego, wyjeżdżający z pola ciągnik. W radiu i telewizji co chwilę będzie słychać o zatrzymaniu kolejnego pijanego kierowcy czy niesprawnym autobusie wiozącym dzieci na kolonie lub obóz.
Jak odnaleźć się w tym wakacyjnym, drogowym szaleństwie? Nie będę tu mówił o oczywistych rzeczach, jak przedwakacyjny przegląd techniczny, zaplanowanie trasy, sprawdzenie ważności ubezpieczenia, zatankowanie paliwa, słuchanie komunikatów drogowych czy nowoczesne systemy nawigacji, informujące o fotoradarach i sytuacji na drodze. Chcę napisać o spokoju ducha i stoickim podejściu do pokonania czekającej nas trasy.
Po co mamy się bowiem denerwować, gdy obok przemknie i zajedzie nam drogę w wypasionym kabriolecie gość przypominający swoim wyglądem Johnnego Bravo z popularnej kilka lat temu kreskówki. I tak zaraz go miniemy, gdy będzie stał na poboczu, płacił mandat i słuchał głośnych wyrzutów z ust siedzącej w aucie wypomadowanej blondynki, o tym, że dał się tak głupio złapać policji, jak, nie przymierzając, jakiś leszcz. No cóż… cieszmy się tą krótką chwilą sprawiedliwości i jedźmy sobie spokojnie dalej.
Nie ma też sensu denerwować się na jadący środkiem drogi kombajn. To nie wina rolnika, że musi dojechać na pole, a nikt nie pomyślał zawczasu o stworzeniu sieci gruntowych, ale utwardzonych dróg, którymi maszyny rolnicze mogłyby się swobodnie przemieszczać. To po prostu wina samorządowców, którym należy podziękować przy najbliższych wyborach. Tymczasem wymińmy spokojnie maszynę rolniczą i uśmiechnijmy się w trakcie tego manewru do obsługującego ją człowieka, wszak to dzięki niemu mamy na naszym stole chleb.
Co nam da złorzeczenie na korki na bramkach na autostradzie czy idiotycznie ustawione znaki? Autostradę można ominąć, a z głupotą urzędników nie mógł już sobie dać rady Aleksander Macedoński – to problem stary jak świat i równie nierozwiązywalny, szkoda naszych nerwów. Po prostu rozkoszujmy się chwilą podroży, wybierajmy malownicze, boczne drogi i nie gnajmy na złamanie karku, wszak są wakacje!
0 komentarzy dodaj komentarz