2009-10-20, ostatnia aktualizacja 2009-10-20 14:13

Konkurencja

Fot. ImageBase

Fot. ImageBase

Ktoś, komu słowo "konkurencja" kojarzy się natychmiast z nazwą jakiejś konkretnej firmy albo nazwiskiem i twarzą jej szefa, powinien z większą troską pomyśleć o... sobie. Jest bowiem człowiekiem dotkniętym obsesją. Według psychologów i psychiatrów jest to charakterystyczny objaw choroby zwanej psychonerwicą, a zdaniem egzorcystów - nawet dowód opętania. Obsesje zakłócają racjonalne rozumienie rzeczywistości, a przez to ograniczają skuteczność podejmowanych działań. Błędne pojmowanie świata zaczyna się tutaj od mylenia opisujących go terminów. Nazwą "konkurencja" powinno się określać zjawisko powszechnego współzawodnictwa, którego istnieniu opiera się cały rozwój ożywionej przyrody i ludzkiej cywilizacji. Osoba fizyczna lub prawna może natomiast być konkurentem. Nierozsądne, a czasem wręcz niebezpieczne jest koncentrowanie uwagi wyłącznie na jednym rywalu i jednej płaszczyźnie rywalizacji, kiedy faktycznie jest ich zawsze więcej. Kolejny błąd polega na uznawaniu konkurenta za śmiertelnego wroga i dążeniu za wszelką cenę do jego eliminacji, ponieważ w ten sposób niszczy się i siebie.

Przyroda w swych surowych prawach ma również mechanizmy chroniące gatunki na pozór słabsze, by niczyje zwycięstwo nie było całkowite ani ostateczne, by nie zamarła ożywcza dla wszystkich konkurencja. Ludzie skłonni są jednak niekiedy lekceważyć te naturalne wzorce i zawsze na tym tracą. W gospodarce próby ustanawiania monopolu jednego podmiotu skutkowały zawsze cywilizacyjnym zastojem i powstawaniem zjawisk patologicznych. Wspomniane na wstępie obsesyjne traktowanie konkurencyjnej walki też kryje w sobie podobne zagrożenia. Zdrowa konkurencja rozgrywana jest na zasadzie: tamta oferta ma swoje zalety, lecz my proponujemy coś jeszcze lepszego. Kiedy jednak do głosu dochodzi obsesja, zamiast chwalić swoje, zaczynamy oskarżać cudze. Konkurent w naszych opiniach staje się ucieleśnieniem absolutnego zła: oszukańczo zawyża (lub zaniża) ceny, bezprawnie zawłaszcza obce pomysły, świadomie naraża swych klientów na stratę pieniędzy, zdrowia lub nawet życia. Jednak klient, powoływany w takich procesach na najwyższego arbitra, nie czuje się w tej roli dobrze, więc jej unika niemal instynktownie.

Im cięższe zarzuty stawiamy naszym konkurentom, tym mniej się one wydają wiarygodne; oskarżyciel, wbrew swoim zamierzeniom, wychodzi na agresywnego kłamczucha. Nie lepsza jest jego sytuacja, jeśli zdoła podobnymi argumentami przekonać postronnych. Gruntowna znajomość niecnych praktyk rodzi podejrzenie, iż nie są one skarżącemu całkowicie obce, zwłaszcza gdy w ogóle trudno je demaskować, a poza tym porównywane oferty wydają się łudząco podobne do siebie. Stając przed koniecznością wyboru między konkurentem nieuczciwym a podejrzanym, klient ze zrozumiałych względów rezygnuje z kontaktów z którymkolwiek z nich.

Ludziom doświadczonym w działalności gospodarczej wszystkie te sprawy wydać się mogą wręcz banalnie oczywiste. Klarowne zasady konkurowania niezbędne są wszystkim przedsiębiorcom, jak szachistom czytelna szachownica. Równocześnie z innych dziedzin ludzkiego współzawodnictwa przenikają wzory kuszące, choć niewątpliwie naganne. W sporcie, gdzie wyniki rywalizacji mierzone są z dokładnością do dalekich miejsc po przecinku, zdarzają się głośne dyskwalifikacje z powodu ujawnionych wykroczeń. A co z nieujawnionymi? W polityce... Przed ich naśladowaniem chronić powinna świadomość, że rynkowa konkurencja trwa dłużej niż przez jedne zawody, sezon lub kadencję.



Marian Kozłowski
Redaktor naczelny Miesięcznika Branżowego Autonaprawa

Tagi

Konkurencja 


 

Wasi dostawcy

Podobne

Polecane


ver. 2023#2